Etapy żałoby
2009-04-19
Żałobę trzeba przeżyć. Jest procesem nieuniknionym. To droga bezpośrednio związana z odejściem bliskiej osoby, a jej skracanie może nieść wiele przykrych konsekwencji. Nie próbujmy żyć tak, jakby nic się nie stało. Stała się rzecz nieodwracalna, której skutki zawsze będą w nas obecne. Mimo to nie jesteśmy skazani na wieczną pustkę i cierpienie. Śmierć kogoś bliskiego nie oznacza, że nasze życie bezpowrotnie straciło sens i nigdy nie odzyska jasnych barw. Można nauczyć się żyć bez materialnej obecności ukochanego człowieka, ale z trwałym jego obrazem w sercu i umyśle. Gdy przejdziemy przez wszystkie etapy trudnego procesu żałoby, uśmiech i radość z życia będą możliwe. Zaczniemy wtedy wyraźniej widzieć, jak ważna była obecność zmarłego w naszym życiu. Będziemy doceniać to, co było i czerpać nadzieję z tego co jest i co będzie.
Żałoba jest zdrowa – stanowi proces leczenia duszy po traumatycznym przeżyciu śmierci bliskiej osoby
Jednak każda żałoba jest inna. Zależy od tego, czy śmierć przyszła nagle i niespodziewanie, czy też poprzedzona była przewlekłą chorobą. Inaczej przeżywamy śmierć dziecka, inaczej rodzica, małżonka, przyjaciela. Trudna jest zarówno sytuacja, gdy byliśmy związani ze zmarłym bardzo blisko, jak i kiedy rozdzielił nas jakiś konflikt sprzed wielu lat. Nie ma uniwersalnych rad mogących pomóc w przetrwaniu tego czasu. Są jednak etapy, które w mniej lub bardziej spójny sposób powinien przebyć każdy, kto doświadczył utraty.
SZOK, ROZPACZ, NIEDOWIERZANIE
Życie, pomimo swojej ulotności, wydaje nam się często czymś wiecznym i danym na zawsze. I wtedy przychodzi dzień, godzina, minuta, kiedy jedno wydarzenie burzy cały nasz spokój. Umiera ktoś bardzo nam bliski. Nie potrafimy przyjąć tego do wiadomości. Czekamy na koniec koszmarnego snu. Nasze ciało krzyczy z rozpaczy, ale umysł nie chce uwierzyć, że śmierć przyszła naprawdę. Zaplątani w wir formalności pogrzebowych, zaszokowani tym, co się stało, jesteśmy jak zahipnotyzowani. Niewiele czujemy, a rzeczywistość wydaje się senną marą. Okres ten kończy się zazwyczaj wtedy, gdy cichną kroki ostatnich żałobników.
PEŁNA ŚWIADOMOŚĆ STRATY – ZŁOŚĆ, ŻAL, POCZUCIE WINY
Przychodzi czas bicia się z myślami. Jak mogłem do tego dopuścić? To nie musiało tak się skończyć! To moja wina. Podobne refleksje dopadają nas wiele razy w ciągu dnia. Mijają tygodnie, nawet miesiące, a ból się nie zmniejsza. Czasem jest tępy, czasem rozrywający, ale wciąż tkwi w sercu i nie daje zasnąć. Jesteśmy wściekli na siebie, bo przecież można było coś zrobić. Wyrzucamy zmarłemu, że nas opuścił, choć wiemy, jak absurdalne są te zarzuty. Nie możemy poradzić sobie z brakiem bliskiej osoby. Świadomość, że straciliśmy ją na zawsze, jest nie do zniesienia. Dni płyną coraz wolniej. Wieczory ciągną się w nieskończoność, a ranki nie pozwalają wstać.
SMUTEK, BEZRADNOŚĆ, PUSTKA
Ta faza trwa najdłużej. Mimo upływu kilku miesięcy życie wciąż nie wraca na dawne tory. Świat pędzi naprzód, znajomi i przyjaciele mają własne sprawy. Nas w dalszym ciągu męczy krwawiąca rana, która nie chce się zabliźnić. Czas mija, ale nie koi bólu. Wracamy do codziennych obowiązków, zadań, lecz wykonujemy je mechanicznie. Żyjemy, ale jest to życie naznaczone piętnem utraty kochanego człowieka.
POGODZENIE SIĘ ZE STRATĄ, POWRÓT DO RÓWNOWAGI, ZMNIEJSZENIE BÓLU
Mimo iż ból i tęsknota wciąż tkwią w nas bardzo głęboko, powoli uczymy się z nimi żyć. Nieobecność zmarłego ciągle przesłania nam wszystko, ale stopniowo godzimy się z tym, co nieuniknione. Zaczynamy rozumieć, że pamięć o ukochanym człowieku nie umiera. Wspominamy osobę, która odeszła, ale już nie ze łzami w oczach i ciężarem na klatce piersiowej, lecz z ciepłym uśmiechem i nostalgią. Uświadamiany sobie, jak wiele dobrego możemy uczynić dla innych. Budujemy życie na nowo, ze stałą obecnością zmarłego w naszych myślach. Żegnamy go w sposób symboliczny i zaczynamy akceptować fakt, iż nie ma go obok nas w dotykalny sposób. Ból zamienia się w zdrową, czystą tęsknotę.
Tych kilka etapów może przybierać rożne formy, ale ich przeżycie umożliwia wyjście na prostą. Ból i cierpienie są czymś naturalnym, stanowią drogę do uleczenia duszy. Dlatego warto oswoić ból i go zaakceptować. Po to, by w jego miejsce pojawiły się spokój, uśmiech i wiara, że życie, pomimo swojej ulotności, ma sens.