Wciąż żyją, chociaż w innej postaci
2009-08-26
Życie po śmierci to temat budzący wiele kontrowersji, sporów i wątpliwości. Ludzkie istnienie jest kruche – tego nie trzeba nikomu udowadniać. Zarazem jednak w każdym człowieku tkwi instynkt przetrwania, który nie pozwala pogodzić się z myślą o niebycie. Jestem, więc jak mógłbym przestać istnieć? Strach, niewiedza, niepewność. Dopóki żyjemy, zatopieni w wydarzeniach dnia codziennego, rzadziej zastanawiamy się nad kwestią „życia po życiu”. Tkwi ona w naszej świadomości, ale rzadko towarzyszy jej pewność. Nawet ludzie głęboko wierzący miewają chwile zwątpienia – tak zwane „noce wiary”, które spotykały nawet Matkę Teresę z Kalkuty. Jednak gdy umiera ktoś nam bliski, pragnienie, by coś istniało „po”, uderza w nas ze zdwojoną siłą. Czy zmarli żyją po śmierci w innej postaci? Czy może wraz z ciałem umiera i dusza? I czy dusza w ogóle istnieje? A może nową formą życia jest cząstka, którą zmarły pozostawił w nas? Pytania się mnożą, podobnie jak odpowiedzi. Jak odnaleźć się w ich gąszczu?
Brakuje powszechnie uznawanego dowodu na istnienie życia po śmierci. Jednak nie ma też jednoznacznego potwierdzenia, że śmierć jest równoznaczna z pustką. Tym, co porządkuje kwestie wiary w ludzką nieśmiertelność, jest religia. Mimo to i tutaj pojawiają się różnice. Reinkarnacja – wędrówka duszy, która może wcielać się w nowe byty fizyczne. Chrześcijańska wiara w zbawienie i zmartwychwstanie. A także pogląd, że sposób, w jaki żyjemy, ma wpływ na to, co będzie się z nami działo po śmierci. Wiele wierzeń i my, postawieni wobec nich. Łatwo się pogubić. Czy jest coś, co pozostaje po człowieku niezależnie od wszelkich religijnych koncepcji?
Wielcy artyści, wynalazcy i wszyscy ci, którzy pozostawili po sobie zapisany w historii świata ślad, zyskali pewien rodzaj nieśmiertelności. Niezależnie nawet od tego, czy dokonywali rzeczy wartościowych, dobrych czy też moralnie złych. Ich nazwiska wyryły się w pamięci wielu osób i wciąż bywają powtarzane. Jednak stanowią oni mały odsetek wszystkich tych, którzy żyli i żyją. Nie znaczy to, że ci pozornie anonimowi ludzie są gorsi. Wartość ludzkiego życia nie jest uzależniona od tego, czy zapisze się złotymi zgłoskami w umysłach tysięcy lub milionów. Każde indywidualne istnienie staje się bezcenne, jeśli my sami zachowujemy je w pamięci, rozmowach, czynach. Nie chodzi tu tylko o porządkowanie grobu. Kluczowe jest pielęgnowanie tego, co w zmarłym było dobre. I bynajmniej nie w sensie, jaki niesie powiedzenie „o zmarłym nie wypada mówić źle”. Najistotniejsza jest umiejętność wybaczania. Nawet jeśli żywimy do zmarłego jakąś urazę, nawet jeśli śmierci nie poprzedziła zgoda – spróbujmy wybaczyć. I spojrzeć na księgę życia bliskiej osoby spokojnym, ciepłym wzrokiem. Wychwytując w niej dobre chwile, które są warte więcej niż wszystkie złe słowa czy krzywe spojrzenia.
Niezależnie od tego czy życie po śmierci istnieje, istnieje życie „tu i teraz”. I ono pozostaje faktem niezaprzeczalnym. Gdy odchodzi człowiek, pozostają po nim nie tylko „buty i telefon głuchy”, ale także ludzie, obok których i z którymi żył. Wszyscy ci, którzy go znali. A także jego ulubione kwiaty stojące na parapecie, ukochany pies, kolekcja płyt, czasem stos zabawek, ubrań, zapisanych kartek. I setki innych rzeczy. Gdy wsłuchać się w nie, wpatrzyć, można odnaleźć cząstkę tego, kto odszedł. Cząstkę, która nie zapełni pustki całkowicie, ale uczyni ją nieco znośniejszą. Nie da się spoglądać w ten sposób na czyjeś odejście, gdy strata jest sprawą świeżą, wciąż trudną do pojęcia. Jednak w miarę upływu tygodni, miesięcy, jesteśmy w stanie sobie uświadomić, że śmierć nie stanowi przepaści, która bezpowrotnie odgradza nas od zmarłego.
Jeśli wierzymy w „życie po życiu”, jest łatwiej. Wiara nie jest równoznaczna z wiedzą, ale chyba właśnie na tym polega jej siła. Nie musimy wszystkiego rozumieć. Czasem wystarczy po prostu czuć. Ból po stracie tłumi w nas niestety radość z tego, co dostaliśmy, z możliwości bycia razem. Często odczuwamy żal, że to „bycie” zbyt często wiązało się z kłótniami, ze zbyt rzadkim słuchaniem i zrozumieniem. Czasu cofnąć nie można, ale można nauczyć się patrzeć na „minione” z innej perspektywy. Śmierć nie wymazuje tego, co było. Nie wymazuje więc życia z mapy świata. Niezależnie od tego czy wędrówka dusz jest faktem, możliwa jest na pewno wędrówka pamięci – rozmawiając o zmarłym z innymi ludźmi, ożywiamy go. Wtedy znów stoi obok, choć…w innej postaci. Zdjęcia, na których jest ten, kto odszedł, nie muszą być jedynym materialnym śladem odnawiającym w nas jego postać. Nie możemy wiedzieć, jaka dokładnie jest inna postać zmarłego, ale jedno jest pewne: śmierć nie oznacza końca.