Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci?
2010-07-04
To, co nazwane, zostaje oswojone. To, co uświadomione, przestaje być przerażającym cieniem czającym się w przyszłości. Podobnie jest ze śmiercią, w przypadku której sama nazwa budzi lęk i czyni ten aspekt ludzkiego życia tematem tabu. W niejednej rodzinie w przypadku zgonu powstaje dylemat: zabrać dziecko na pogrzeb czy raczej starać się odsunąć od niego świadomość ulotności ludzkiego życia? Opinie są zazwyczaj sprzeczne, rodzi się konflikt. Jednak jeszcze trudniej jest, gdy właśnie dziecko dotyka nieuleczalna choroba, a my jesteśmy zmuszeni albo zatajać przed nim wagę sytuacji, albo rozpocząć rozmowę na temat tak brutalnie kontrastujący z kojarzącym się przecież z radością i zabawą dzieciństwem. Co w takiej sytuacji zrobić? Jakich słów używać i czy w ogóle rozpoczynać z małym dzieckiem rozmowę o śmierci?
Jak zwykle, tak i tutaj wiele zależy od wieku dziecka, które z natury zmienia się i rozwija w bardzo szybkim tempie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie czy intelektualnie - inaczej niż osoba, która osiągnęła już pułap dorosłości. Dziecko pięcioletnie może nie zrozumieć rzeczy, które z łatwością przyjmie siedmiolatek, z kolei dla siedmiolatka nieosiągalne mogą być tematy na które porozmawiać można z dzieckiem dziesięcioletnim. Ponadto każde dziecko jest inne, inne są jego doświadczenia, relacje rodzinne, wreszcie więź łącząca je z osobą, która odeszła. Jednak badania wskazują, że z dziećmi sześcioletnimi i starszymi, które cierpią na nieuleczalną chorobę, rozmawiać po prostu trzeba. Dlaczego? Procesowi leczenia towarzyszą zazwyczaj długotrwałe, nieraz trudne i bolesne pobyty w szpitalu, operacje i zabiegi, a także połączona z tym wszystkim rozłąka z rodzicami. Dziecko, zwłaszcza takie, które wcześniej nie miało do czynienia z poważnym leczeniem szpitalnym, całym sobą odczuwa nienaturalność zaistniałej sytuacji. Zostaje wyrwane z codziennego rytmu dnia, pozbawione stałej opieki rodziców, jego nową rzeczywistością stają się szpitalne sale i korytarze pełne obcych twarzy. Dodatkowo, jeśli rodzice nie do końca radzą sobie z sytuacją, załamują się lub zachowują nerwowo, dziecko dostrzega, odbiera i niekiedy przejmuje na siebie wszystkie te odczucia, chłonąc je jak gąbka. Dzieci są bardzo wyczulone na wszelką nienaturalność, a jeśli już wyczują w słowach czy gestach rodziców sztuczność, pozę, spotęguje to ich lęk. Dlatego warto ze starszymi dziećmi rozmawiać o tym, w jakim są stanie i co je czeka, oczywiście ostrożnie ważąc słowa. Trudno powiedzieć małemu dziecku, że jest „śmiertelnie chore”. Sposób, w jaki powiemy mu o tym, że umiera, musi być dostosowany do jego wieku. Nie mówmy o śmierci w charakterze pewności, nieodwracalności. Zwracając się do dziecka podkreślmy, że lekarze ze wszystkich sił starają się mu pomóc, że zależy im, aby wyzdrowiało, że my również jesteśmy z nim i bardzo je kochamy. Dodajmy przy tym, że może się zdarzyć, iż nie uda się wyleczyć choroby, na którą cierpi, że czasem operacje i lekarstwa zawodzą. Dajmy dziecku do zrozumienia, że niektóre dzieci umierają wcześniej niż inni ludzie, jeszcze zanim dorosną, ale ciągle żyją w pamięci rodziców i innych członków rodziny, że ciągle są tak samo mocno kochane. Jeśli wierzymy w Boga i w takim duchu wychowywaliśmy dziecko, zaś ono samo nie ma jeszcze wyklarowanego osobistego poglądu na wiarę (starsze dzieci i nastolatkowi zmieniają niekiedy orientację religijną), powiedzmy, że po śmierci znajdzie się w niebie, tam, gdzie jest jego babcia./wujek/kuzyn. W przypadku gdy umierające dziecko bardzo cierpi fizycznie, a środki przeciwbólowe przestały już działać, dodajmy, że wraz ze śmiercią ustaje ból i bezpowrotnie kończy się cierpienie. Jedno jest pewne: ukrywanie przed dzieckiem tego, że umiera, nie jest dobrym rozwiązaniem. Dziecko, starsze czy młodsze, czuje, że coś się zmienia, że bliskie jest śmierci, zaś to uczucie, jeśli nienazwane w rozmowie i odsuwane na skraj świadomości, może spotęgować w nim ból i lęk przed nieznanym.
Kto powinien poinformować dziecko o zbliżającej się śmierci? Najprościej byłoby powiedzieć, że matka lub ojciec, osoby najbliższe, takie, z którymi łączy je najsilniejsza więź. Jednak w ich przypadku, z racji całkowitego braku dystansu i siły emocjonalnego przywiązania do syna lub córki, przekazanie takiej wiadomości może być za trudne. Gdyby w trakcie tego typu rozmowy pojawiły się łzy, rozpacz, gdyby rodzic w jakiś sposób okazałby swoją bezradność i przerażenie, mogłoby to wywrzeć fundamentalny wpływ na dalsze przeżywanie przez dziecko procesu umierania. Dlatego decyzja o tym, kto porozmawia z nim o śmierci, musi być dobrze przemyślana. Może lubiana i dobrze znana ciocia? Może bliski dziecku lekarz, wsparty dodatkowo poradą psychologa, który mówiąc o śmierci zapewni jednocześnie dziecko, że mama, tata czy inni opiekunowie bardzo je kochają? Na to pytanie nie sposób odpowiedzieć, bo w poszczególnych przypadkach może się okazać, że dziecko jest na tyle wrażliwe i ogarnięte przerażeniem, że tę trudną prawdę będzie potrafiło przyjąć jedynie od najbliższej osoby, na przykład matki.
Rozmowa oparta na szczerości zbliża do siebie dziecko i rodziców. Przełamuje barierę strachu: dziecka przed śmiercią i naszego przed odejściem dziecka. Sprawia, że ostatnie chwile nie muszą być jedynie pełnym trwogi przybliżaniem się do tego, co nieuchronne, ale również czasem, kiedy naprawdę poczujemy, że stanowimy rodzinę, że jesteśmy dla siebie ważni. Jeśli zaś walka ze śmiercią okaże się nieudana, puste miejsce po dziecku w jakiś sposób wypełni świadomość, że nie zmarnowaliśmy czasu i daliśmy mu maksymalną ilość ciepła i uwagi, nie tracąc cennych minut na kontemplowanie rozpaczy lub ucieczkę przed rzeczywistością.