Kontakt z umarłymi – prawda, szarlataneria czy igranie z ogniem?
2011-01-09
„Czy wierzysz w duchy?” Choć wielu z nas odpowie na to pytanie przecząco lub nawet pokręci głową z ironicznym uśmiechem, to kwestia życia po życiu i wzajemnego przenikania świata żywych i umarłych nurtuje ludzkość niemal od zarania dziejów.
Mimo iż spirytualizm uchodzi za jeden z kierunków filozoficznych i zakłada, że w świecie rzeczywistym istnieją tylko substancje duchowe (dusze), a jako ruch religijny zaczął funkcjonować dopiero w latach 40-tych XIX wieku, to już pradawni Słowianie żywo interesowali się możliwością kontaktu ze zmarłymi. Kult zmarłych wśród Prasłowian przeszedł ewolucję od praktyki ubóstwiania sił natury do nadawania duchom przyrody ludzkiego wyglądu. Ostatni wiek przed naszą erą wiązał się z pobudzeniem wśród naszych przodków wiary w życie pozagrobowe. Zaczęto przewidywać możliwość powrotu umarłej osoby z tamtego świata w postaci upiora wysysającego ludziom krew – sprawiało to, że nieboszczykowi podejrzanemu o bycie wampirem odcinano głowę i układano mu ją między nogami, pierś zaś przebijano kołkiem. Obrzędem, który zachował dla potomnych
Adam Mickiewicz są Dziady, starosłowiańskie święto zmarłych. Goszczono wówczas duchy, przygotowując dla nich posiłek i napitek, a przy stołach zostawiano miejsce dla przodków przybywających z zaświatów. I chociaż obecność zmarłych w izbie należała do kwestii wiary lub niewiary, obecni wyczuleni byli na najmniejszy szmer, zaś spadające na ziemię naczynie interpretowano jako widomy znak duchowej obecności. Co więcej, Dziady nie były zwyczajem niszowym. Gdy Kościół katolicki próbował zwalczać, likwidować obchodzenie tego święta, zaczęto świętować po kryjomu. Święcie wówczas wierzono, że zmarli faktycznie odwiedzają swoich bliskich i do obrzędu podchodzono z wielką powagą.
Jak do problemu kontaktów ze zmarłymi ustosunkowuje się Kościół katolicki dziś? Wbrew pozorom księża i biskupi nie uważają, że zabawa w wywoływanie duchów jest li i jedynie zabawą, która nie może przynieść żadnych szkód. Nauka Kościoła głosi, że zmarli owszem, istnieją, co więcej - należy się z nimi kontaktować, ale nie poprzez spirytyzm rozumiany jako instytucja. Obcowanie ze zmarłymi, bliższymi i dalszymi, powinno dokonywać się jedynie przez modlitwę, a więc na poziomie duchowym. Wszelkie próby nawiązania fizycznego kontaktu – rozmowy werbalnej, przy pomocy odpowiednich przedmiotów lub medium – to igranie z nieznanym. Faktem jest, że w Internecie znaleźć można ogłoszenia osób nazywających siebie medium, wróżkami, parapsychologami, jednak należy podchodzić do tego z dużą ostrożnością. Bywa, że wizyta u osoby zajmującej się sprawami nadprzyrodzonymi dyktowana jest naiwną ciekawością lub rozpaczą po stracie bliskiej osoby. Zwłaszcza w tym drugim przypadku pierwszy krok może okazać się wstąpieniem w zaklęty krąg zainteresowania spirytyzmem i magią. Od tego zaś niedaleka druga do lęków, niepokoju i utraty poczucia bezpieczeństwa – choć przecież liczyliśmy na dobrą zabawę lub ukojenie bólu po stracie. Warto wziąć to pod uwagę, nawet jeśli nie wierzymy w możliwość opętania przez złego ducha. Ludzki umysł ma zdolność tworzenia złudzeń zmysłowych, które przy zbyt intensywnym oczekiwaniu na znak z innego świata mogą zostać mylnie zinterpretowane. Dość powiedzieć, że niektóre zaburzenia psychiczne poprzedza przesadne zagłębianie się w tematykę zjawisk nadprzyrodzonych.
Czy można z całą pewnością uznać, że seanse spirytystyczne, podczas których osoba określana jako medium nawiązuje kontakt z duchami, są sfingowane? Jest tak z pewnością w wielu przypadkach, bo „profesja” ta niesie ze sobą spore korzyści materialne. Zarazem jednak są osoby, które zajmują się tym przez wiele lat i zdobywają popularność oraz stałych klientów. Można więc zadać sobie pytanie: czy przynajmniej część spirytystów nie posiada faktycznej umiejętności porozumiewania się z duchami? Pewne jest, że granica pomiędzy światem duchowym i zmysłowym, cielesnym i umysłowym jest cienka. To, co w zwykłym języku nazywane jest intuicją i traktowane jako coś naturalnego, może przerodzić się w umiejętność odczuwania i widzenia czyjejś aury (dostrzeganie aury nie ma jednak poświadczenia naukowego). Istnieje opinia, że niektórzy ludzie stają się zdolni do widzenia duchów wtedy, gdy dochodzi u nich do zjawiska nazywanego przemianą zmysłów. Niestety, tak jak jest to dla nich doświadczenie subiektywnie oczywiste, tak niemal niemożliwe do wyjaśnienia, przełożenia na słowa. Z drugiej strony, pewna grupa psychologów twierdzi, że widzenie duchów jest subiektywnym wytworem ludzkiego umysłu, zaś znany neurolog za przyczynę uznaje zmiany chemiczne w mózgu. Nie sposób nie odnieść się tutaj do omamów wzrokowych wiązanych w świadomości potocznej ze schizofrenią. Jednak nic bardziej mylnego - w chorobie tej zdecydowanie przeważają omamy słuchowe, a „widzenie rzeczy, których nie ma” to w dużej mierze mit.
Czy wobec tego duchów zwyczajnie nie ma, a kontakt z umarłymi nie jest możliwy? Gdyby można było ze stuprocentową pewnością odpowiedzieć na to pytanie „tak”, odpowiedź taka zapewne już by padła, nie budząc niczyjego sprzeciwu. Tymczasem problem kontaktu żywych z umarłymi nie zamierza umrzeć śmiercią naturalną. I można być pewnym, że kolejne pokolenia dzieci będą przekonane, że „w tym starym domu straszy”…