Kara śmierci
2011-02-20
Nie zabijaj – piąte przykazanie Dekalogu jest jednoznaczne. Jednak, tak jak w przypadku wszystkich pozostałych, nie zawsze przestrzegane. Jest to oczywiście przykazanie z biblijnym rodowodem, więc tylko wierzący traktują je jako Boży nakaz. Co więcej, są systemy religijne, które karę śmierci akceptują. W szczególnych przypadkach pozwala na nią nawet prawo kanoniczne Kościoła katolickiego, który jednak uznaje karę śmierci tylko wtedy, gdy jej zaniechanie grozi popełnianiem przez mordercę kolejnych zbrodni – to zaś nie jest praktycznie możliwe, bo kara ostateczna zamieniana jest zwykle na dożywotnie więzienie. Chociaż więc w dzisiejszej, naszej, a więc europejskiej rzeczywistości, trudno sobie wyobrazić prawomocne ukaranie kogoś śmiercią za takie „przestępstwo” jak zdrada małżeńska, to nie zawsze tak było…
Ułożony w VII wieku p.n.e. kodeks praw autorstwa ateńskiego urzędnika Drakona uchodzi za jeden z najsurowszych kodeksów w historii, zaś do czasów współczesnych przetrwał jako źródło takich określeń jak „drakońskie prawa” i „drakońskie kary”. Drakon nie dzielił przestępstw na mniejsze i większe, dlatego zapewne tak wiele występków karano śmiercią. Oprócz kary najwyższej stosowano jednak również nieco „lżejsze”: na przykład pozbawienie praw obywatelskich lub sprzedaż do niewoli. W epoce średniowiecza niezwykle szeroki był wachlarz sposobów uśmiercania: łamanie kołem, wrzucenie do jaskini pełnej dzikich zwierząt, wbicie na pal, spalenie na stosie, utopienie, ćwiartowanie czy rozerwanie końmi. Krzywdzące byłoby jednak przypisywanie tego typu praktyk wyłącznie wiekom średnim: jeszcze w XIX wieku, w Anglii, na szubienicy mógł zawisnąć nawet pospolity złodziejaszek. Współcześnie w takich krajach jak Chiny czy Iran wciąż wykonuje się nagminnie wyrok śmierci. W Państwie Środka karze się w ten sposób za hazard, fałszowanie pieniędzy czy… kradzież krowy. W naszym kraju karę śmierci zniesiono oficjalnie w roku 1997, jednak jeszcze w okresie stanu wojennego mogła być potencjalnie wymierzana za publiczne krytykowanie władzy państwowej.
Obecnie kwitnie ruch przeciwko przyznawaniu najwyższego wyroku. Jednak kara śmierci zaczęła wzbudzać szczególny sprzeciw już w epoce oświecenia. I wbrew pozorom jej negacja nie wyszła z ust przedstawicieli Kościoła katolickiego. W gronie tym znajdowali się przede wszystkim pisarze i intelektualiści będący ateistami lub agnostykami, a jako przyczynę swego nastawienia podawali wyroki niewspółmierne do winy oraz przesadne okrucieństwo w wykonywaniu kary. Zarazem obecnie w naszym kraju blisko osiemdziesiąt procent obywateli (oczywiście są to dane szacunkowe) jest za przywróceniem kary najwyższej. Tymczasem wśród osób protestujących znajdują się takie, które paradoksalnie akceptują dokonywanie aborcji. Abolicjoniści, czyli osoby przeciwne karze najwyższej, powołują się również na absolutną wartość życia ludzkiego, godność każdej osoby ludzkiej bez wyjątku oraz na ideały demokratyczne. Zwolennicy twierdzą natomiast, że kara śmierci może zwiększyć poziom bezpieczeństwa, ponieważ odstraszy potencjalnych zabójców. Rzeczywistość niestety nie potwierdza tej tendencji. Zdarza się bowiem, że osoba zabijająca z zimną krwią jest na tyle zdegenerowana i pozbawiona uczuć wyższych, że nie jest w stanie ocenić swojego czynu pod kątem moralności i nie występuje u niej lęk przed ewentualną karą. Argumentem za przywróceniem kary śmierci może być wysoki koszt utrzymania więźniów. Zapewnienie minimalnych warunków życia osobie skazanej, żyjącej po przyznaniu wyroku nierzadko przez kilkadziesiąt lat, kosztuje. Często jest to kwota wyższa niż ta, za którą żyje niejeden uczciwy obywatel. Trudno jednak uznać ten argument za podstawowy, bo mimo iż praktyczny, wydaje się zarazem nieco cyniczny, mimo iż komuś, kto celowo i z premedytacją pozbawił życia drugą osobę, trudno przyznać status człowieka.
Szczytne hasła o godności osoby ludzkiej i jej prawie do życia od narodzin aż do śmierci stają się pustymi frazesami, gdy stykamy się ze zbrodnią, która każe zastanowić się nad granicami człowieczeństwa. W latach sześćdziesiątych wyrok śmierci przez powieszenie wykonano na Karolu Kocie, zabójcy staruszki i jedenastoletniego chłopca. Morderca, mający w chwili zatrzymania przez policję dwadzieścia lat, na swoje ofiary wybierał wyłącznie osoby starsze i dzieci. W trakcie przesłuchań nie wyrażał żadnej skruchy, ze spokojem i w sposób szczegółowy opowiadał o dokonanych zbrodniach. Można zadać pytanie: czy wobec konkretnej historii konkretnego człowieka, wobec wagi jego czynów, głos obrońców życia nie wydaje się sztuczny i pozbawiony racji? Historia zna przypadki osób, które będąc początkowo przeciwnikami kary śmierci zmieniały zdanie, gdy kto im bliski tracił życie z rąk mordercy.
Polska była jedynym krajem Unii Europejskiej, który sprzeciwił się wprowadzeniu do kalendarza Europejskiego Dnia Przeciwko Karze Śmierci (mimo to dzień ten został ostatecznie ustanowiony na 10 października). W Europie triumfuje więc tendencja chronienia życia bez względu na to, jakie owo życie jest, a nawet na to, czy nie zagraża ono innym ludzkim istnieniom. Kara śmierci nie jest jednak folgowaniem żądzy zemsty. Mawia się, że stanowi ona rodzaj społecznej sprawiedliwości, zadośćuczynienia za ból bliskich osoby zamordowanej. Chyba jednak na zawsze pozostanie sprawą kontrowersyjną, stawiającą znak zapytania nad kwestiami wolności i odpowiedzialności oraz niewspółmierności zbrodni i kary.