Oswajanie śmierci w kulturze i sztuce
2012-03-01
Najsilniejsze ludzkie lęki muszą znaleźć swoje ujście. Nie zawsze jest to ujście dosłowne, na przykład w postaci ataku lub ucieczki od bodźca wywołującego lęk. Zdarza się, że najlepszym środkiem zaradczym staje się wyśmianie stresora, poddanie go humorystycznej obróbce, pokonanie lęku śmiechem. Często spotyka się również psychologiczny mechanizm sublimacji, którą można nazwać swoistą szczepionką przeciwko umieraniu. Ludzie pragną doświadczać śmierci w sposób pośredni, bezpieczny - po to, aby zminimalizować lęk przed własnym, na wskroś namacalnym unicestwieniem. Na ratunek idą tutaj kultura i sztuka, które – towarzysząc ludzkości od wieków – dają człowiekowi poczucie bezpieczeństwa i tłumaczą sens jego obecności
w skomplikowanym, pełnym naturalnych zagrożeń świecie. Tłumacząc zaś życie, naturalnie sięgają po temat śmierci.
Ludzką śmierć i życie po śmierci starały się wyjaśnić już starożytne mitologie. Także w późniejszych wiekach motyw śmierci był w kulturze bardzo silnie zaznaczony. Począwszy od średniowiecza, w którym jednak stosunek do zjawisk ze sfery eschatologii był nieco inny niż dziś, bo i śmierć była wtedy dużo bardziej powszechna – zbierała swoje żniwo we wszystkich grupach wiekowych i społecznych. Ówczesny malarski motyw danse macabre ukazywał równość wobec śmierci przedstawicieli wszystkich stanów, zniesienie
w obliczu kresu życia wszelkich odmienności klasowych. Na obrazach odmalowywano korowody ludzi ze wszystkich grup społecznych, w różnym wieku, prowadzonych przez śmierć w postaci szkieletu lub rozkładającego się ludzkiego ciała. Groteskowy taniec mógł budzić grozę, ale dla najbiedniejszych stanowił zapewnienie, że ich cierpienie jest tylko i wyłącznie ziemskie, a najbogatszych przestrzegał przed pokładaniem nadziei w sprawach materialnych. Funkcjonowanie tej wizji w sztukach plastycznych świadczy o głęboko zakorzenionej w ludzkim umyśle potrzebie obcowania nawet z najbardziej odpychającymi elementami życia – łącznie z budzącą grozę śmiercią. Tym, co pozwalało ludziom oswoić się z perspektywą własnej śmierci,
a nawet tę śmierć ułaskawić, była też tak zwana ars bene moriendi – średniowieczna sztuka dobrego umierania. Rozpowszechniane wówczas (nie tylko wśród duchownych) poradniki zawierały wskazówki, jak zachowywać się na łożu śmierci, a nawet porady, w jaki sposób dostąpić zbawienia. Co znamienne, uważano, że dobra śmierć może odkupić całe złe życie i sprawić, że zmarły znajdzie się w raju. Motyw „ars bene moriendi” pojawiał się także w ikonografii, symbolizowany przez postać człowieka spoczywającego na łożu śmierci, w otoczeniu najbliższych.
Rozwój nie tylko kultury, ale i związanej z nią technologii sprzyja uśmierzaniu najbardziej podstawowego
z lęków. Doba Internetu sprawiła, że upowszechniły się treści wcześniej niedostępne, także te związane
z tematyką eschatologiczną. Znamienne, że ogromnym powodzeniem cieszą się strony epatujące okrucieństwem: ukazujące zdjęcia z wypadków, miejsc zbrodni, dokumentujące rozkładające się zwłoki. Tendencji tej sprzyjają również fabuły gier komputerowych. Dzieci, młodzież, a nawet dorośli zyskują w nich – zupełnie jak koty – dodatkową ilość istnień. W najbardziej brutalnych grach śmierć stanowi osnowę akcji – zabija się wrogów, ucieka przed unicestwieniem z ich ręki. Kolejnym wyrazem ludzkich ciągot do tego, co związane ze śmiercią, są tak zwane „snuff movies” (inaczej „filmy ostatniego tchnienia”), pokazujące brutalne sceny, z obrazami zabójstw czy samobójstw na czele. Filmy te nie istnieją w sposób oficjalny, jednak funkcjonują w kulturowym podziemiu i cieszą się dużym powodzeniem. Dają możliwość zobaczenia na własne oczy tych sytuacji, które
w realnym i bezpośrednim kontakcie wywołują zwykle traumę i silne, wymagające pomocy terapeutycznej lęki, jednak oglądane z własnej, nieprzymuszonej woli są bodźcem przyciągającym uwagę widza. W społecznym obiegu znajdują się również filmy przedstawiające autentyczne sceny zabójstw, egzekucji czy śmiertelnych wypadków (nazywane mondo movies). Przykładem jest tutaj nielegalnie opublikowany w Internecie amatorski film z egzekucją Saddama Husajna.
Współcześnie patrzy się na śmierć z perspektywy widza filmowego, który owszem, oglądając na ekranie kina horror czuje dreszcz strachu, jednak z seansu wychodzi zrelaksowany. Wyrazem tego, że w jakiś sposób udało nam się oswoić śmierć, jest również przeplatanie we współczesnej kulturze motywów śmierci i śmiechu. Wyśmiewanie śmierci jest niewątpliwie całkiem skutecznym sposobem zagłuszania lęku egzystencjalnego. Jaskrawym przykładem wprowadzenia w obszar eschatologii wątku ludycznego jest Halloween, które można uznać za swego rodzaju odpowiednik Święta Zmarłych, jednak znajdujący się na antypodach dnia pełnego zadumy, nostalgii i powagi. Za kolejną kulturową metodę na uczynienie śmierci mniej groźną można też uznać pogrzeby, w których – na wyrażoną za życia prośbę zmarłego – odchodzi się od żałoby i traktuje ceremonię pogrzebową w kategoriach przyjęcia, rautu, obfitującego w dobre jedzenie i ulubioną muzykę nieboszczyka.
W Internecie i czasopismach można znaleźć również szereg dowcipów związanych z tematyką funeralną – świadczą one o tym, że spowijające śmierć kulturowe tabu dotyczy tylko śmierci bliskiej, namacalnej, a nie umierania jako zjawiska. Rozsądek mówi, że śmiech towarzyszący zgłębianiu tych treści lepiej oddziałuje na psychikę człowieka niż trwożliwe pomijanie tematu w rozmowach i rozmyślaniach.
Wydaje się, że rację miał przede wszystkim Epikur, który mawiał: „dopóki jesteśmy, nie ma śmierci, a gdy ona przychodzi, nie ma nas”. Dlatego w kojeniu lęku przed śmiercią skuteczne może być nie tyle uczenie się sztuki umierania, co po prostu… dobre życie.