Samobójstwo
2009-01-26
Śmierć, nawet jeśli przeczuwana, praktycznie zawsze jest nieproszonym gościem. Stawia nas w obliczu tajemnicy, której nie da się objąć rozumem. Jeśli jednak miała miejsce w okolicznościach takich jak wypadek, choroba czy zabójstwo, możemy załagodzić swój ból, zrzucając winę na nieuważnego kierowcę, nieskuteczne lekarstwa czy sprawcę śmierci ukochanej osoby. Co jednak zrobić, gdy nasz bliski sam, własnymi rękoma, kończy swoje życie? Gdy na skutek osobistej decyzji pozbawia się możliwości przeżywania kolejnych dni? Samobójstwo to najbardziej dramatyczny rodzaj śmierci. Jego przyczyną jest zazwyczaj ból tak wielki, że jedynym sposobem ukojenia wydaje się nieodwracalna autodestrukcja. To tragedia osoby targającej się na swoje życie, ale także wielki dramat jej bliskich, którzy skazani są na pytania bez odpowiedzi: Dlaczego? Czy mogłem temu zapobiec? Czy to moja wina? Jak poradzić sobie ze świadomością utraty osoby, która postanowiła odejść tak tragicznie i bezpowrotnie?
Największym ciężarem, jaki spada na nas po samobójczej śmierci bliskiego, jest poczucie winy
To natrętnie pojawiająca się świadomość, że gdybyśmy dali ukochanej osobie więcej ciepła, czasu i uwagi, nie zdecydowałaby się na ten krok. Żałujemy ostatniej kłótni, złych słów, które nierozsądnie wypłynęły z naszych ust, nieprzemyślanych decyzji. Analizujemy ostatnie dni, tygodnie, miesiące. Tymczasem decyzja o samobójstwie, nawet jeśli dyktowana czynnikami zewnętrznymi, podejmowana jest przede wszystkim przez osobę, która odbiera sobie życie. Wiąże się często z nagromadzeniem złych emocji, wydarzeń i nagłym przelaniem się czary goryczy. Potrafi ją spowodować zarówno nagła, traumatyczna sytuacja, jak i przedłużający się zły stan. Jednak praktycznie zawsze samobójstwo jest wypadkową wielu czynników. Obwinianie siebie jest bezpodstawne i bezsensowne. "Samobójstwo nie jest kwestią wyboru, następuje, gdy cierpienie przekracza siły do walki z nim" – można przeczytać na jednej z popularnych polskich witryn poświęconych kwestiom samobójstwa. Nasz bliski w chwili popełniania tego czynu pozbawiony był sił, które mogłyby go pchnąć ku życiu. Jest to dramat obejmujący zarówno samobójcę, jak i jego bliskich. Jednym słowem: winnych nie ma. Jest tylko ból, tkwiący po obu stronach: ten przed popełnieniem samobójstwa, odczuwany przez zmarłego i ból jego bliskich, będący następstwem tragedii.
Śmierci samobójczej bliskiego może towarzyszyć wstyd i strach przed reakcją otoczenia
Niektórzy ludzie wiążą samobójstwo z religijnym potępieniem, inni odsuwają się od rodziny zmarłego ze zwykłego lęku i niewiedzy. Nie wpłyniemy na opinię wszystkich bliższych i dalszych znajomych – ta jednak nie jest tak naprawdę istotna. Najważniejsze, by nie odsuwać się celowo od tych, którzy próbują dać nam wsparcie i zainteresowanie. Rozmawiajmy o naszej tragedii z zaufanymi osobami. Jeśli jednak tego potrzebujemy, pozwalajmy sobie także na milczenie. Nie udawajmy, że nic się nie stało. Zachowujmy osobę zmarłą we wspomnieniach, ale jednocześnie, wraz z upływem tygodni, starajmy się ją stopniowo żegnać. Nie będzie to równoznaczne z wymazaniem samobójcy z naszego życia. Stanie się jedynie zgodą na jego przejście do nowego wymiaru rzeczywistości.
Pożegnanie ze zmarłym może być początkiem nowego patrzenia na życie
Samobójcza śmierć jednej z najbliższych osób rozbija często w proch więzi rodzinne. Pobudza do kłótni, wzajemnych wyrzutów i szukania winnych. Tymczasem nie musi tak być. To dramatyczne wydarzenie może sprawić, że pozostali przy życiu członkowie rodziny zaczną cenić upływające chwile, nawet jeśli wiązać się one będą z opatrywaniem bolesnych ran. Niezwykle istotna jest rozmowa, dialog w gronie najbliższych osób: o zmarłym, o tych, którzy wciąż żyją, o zmianach na lepsze i docenianiu tego, co się ma.
Jak wygląda kwestia pogrzebu w przypadku śmierci samobójczej?
Pogrzeb świecki jest dostępny dla każdego zmarłego, bez względu na wyznawaną przez niego wiarę. Kwestia sporna to pogrzeb katolicki. W mentalności społecznej zakorzeniona jest wizja grobów umieszczonych poza murami cmentarza lub w specjalnie wydzielonym miejscu. Tymczasem Kościół uznaje, że samobójstwo jest wynikiem zaburzeń psychicznych. Jeśli przed śmiercią samobójczą zmarły był praktykującym katolikiem, pogrzeb katolicki może odbyć się bez przeszkód. Sprawa wygląda nieco inaczej, gdy mamy do czynienia z ochrzczonym ateistą lub osobą zachowującą się według Kościoła w sposób niemoralny. Wtedy parafia może odmówić pochówku w obrządku religijnym.
Sprawy formalne nie są jednak najważniejsze. Na zmarłego trzeba spojrzeć jak na człowieka, razem z jego wadami i zaletami. To trudne, ale powinniśmy zaakceptować nieodwracalność śmierci samobójczej. Możliwe, że decyzja ta nie doszłaby do skutku w innych okolicznościach. Teraz jesteśmy jednak właśnie tu, w tym miejscu i w tej konkretnej sytuacji. Nauczmy się żyć tak, aby zmarły stanowił nieodłączną część naszej codzienności. Nawet jeśli w życiu popełniał wiele błędów. Wybaczmy jemu i sobie. Jemu, bo w tak drastyczny sposób od nas odszedł i sobie, bo nie potrafiliśmy go zatrzymać. Spróbujmy przenieść relację z tym, który zniknął, w sferę wspomnień i emocji. Rozmawiajmy z nim i ze sobą. Tak, by pomimo życia bez tej osoby czuć ciągle jej obecność.