Człowiek w konfrontacji ze śmiercią – różnorodność postaw
2012-09-01
Śmiertelność jest cechą wszystkich istot żywych, ale to człowiek jest jedyną istotą na świecie, która zdaje sobie sprawę z własnej śmiertelności i potrafi się do niej ustosunkować. Jest to jednak rodzaj przekleństwa, bo tym, co naznacza stosunek człowieka do śmierci, jest fakt, że śmierć unicestwia – odbiera to, co znane i oswojone. Postawy człowieka wobec śmierci cechuje na przestrzeni wieków walka z lękiem przed nią i szukanie sposobów na jej oswojenie, udobruchanie. Nie bez przyczyny angielski filozof Francis Bacon twierdził, że ludzie obawiają się śmierci dla tej samej przyczyny, dla której dzieci obawiają się ciemności. Z kolei filozof francuski Paul Holbach pisał, że człowiek dlatego tylko lęka się śmierci, że nie potrafi pojąć jej sensu. Wydaje mu się bowiem, że gdy przestanie istnieć, nadal będzie posiadał czucie i świadomość tego, co obecnie wydaje się mu tak przerażające, a co kryje się pod słowem „śmierć”. Dlatego też człowiekowi trudno jest uświadomić sobie własną śmiertelność, wyobrazić sobie siebie jako nieistniejącego.
Jakie postawy przyjmuje człowiek, aby wyzbyć się lęku egzystencjalnego? Filozof francuski Hipolit Taine mawiał, iż uczy się umierać, patrząc na drzewa, które pozbywają się liści, nie buntując się przeciw śmierci. Nie zawsze jednak podchodzono do umierania w tak nostalgiczny sposób. Niekiedy wypierano się lęku przed śmiercią, traktując go jako pewną ułomność. „Obawiać się śmierci – powiedział Sokrates skazany przez sędziów ateńskich na śmierć – oznacza wyobrażać siebie mądrym, nie będąc nim”. Lęk przed śmiercią jest jednak wpisany w naturę ludzką. Władysław Witwicki przeprowadził analizę stanu duchowego Sokratesa. Dostrzegł, iż pod maską spokoju rozgrywał się w jego duszy dramat – mieszanina niepokoju, żalu, a także osamotnienia wywołanego groźbą upadku starannie wypracowanej postawy męstwa wobec śmierci. Henryk Elzenberg słusznie napisał, że „dla społeczeństwa jest zawsze najważniejszy problem ustroju. Dla jednostki natomiast w każdym ustroju problemem problemów jest problem śmierci”.
Dla przeciętnego odbiorcy kultury może być całkiem oczywiste, że najmniej dramatyczny stosunek do śmierci mieli starożytni Grecy – piewcy uroków życia. Jednak znana polska filozof Izydora Dąmbska uważała, iż umiejętność radowania się życiem była osiągnięciem, a nie punktem wyjścia kultury greckiej. Działania Greków w rozprawianiu się z grozą śmierci szły w dwóch kierunkach. Pierwszy zmierzał do podkreślania uroków i wartości życia, co miało odsunąć śmierć na boczny tor. Nastrój ten wyrażają między innymi starożytne rzeźby nagrobkowe, które przedstawiając sceny i wydarzenia z życia zmarłego, zwracają całą uwagę na życie właśnie, o śmierci każą zapomnieć. Gloryfikacja życia szła niekiedy w parze z drugą metodą rozprawiania się z lękiem, która polegała na banalizowaniu śmierci w poezji i sztukach plastycznych. Swój stosunek do śmierci wyrażali również filozofowie. Parmenides na przykład uważał, że to, "co ludzie nazywają zmianą, zanikiem, śmiercią, to tylko złudny pozór rzeczywistości”. Podobną postawę przyjmował Demokryt, który głosił, ze zmieniać się może tylko układ atomów, ale one same są wieczne i niezmienne. Odmienną postawę wobec śmierci prezentowali ci, którzy głosili, ze śmierć wprawdzie istnieje, ale jest pewnym dobrem. Twierdzili oni, że ciało jest grobem dla duszy i przeszkadza jej w poznaniu prawdy oraz dążeniu do doskonałości. Uważali, że częściowe wyzwolenie można wprawdzie uzyskać drogą ascezy, uprawiania nauki i praktyk religijnych, ale pełnię wolności daje dopiero śmierć.
W kulturze chrześcijańskiej problem śmierci stał się zagadnieniem fundamentalnym. W perspektywie Ewangelii życie na ziemi wydawało się krótkie i pełne cierpień, a jeżeli miało jakąkolwiek wartość, to jedynie ze względu na przyszłe życie wieczne. Jednak chrześcijańskie pojmowanie śmierci zawierało również wątki zaczerpnięte z tradycji żydowskiej, bowiem o ile dla Greków i Rzymian śmierć była zjawiskiem naturalnym, to w koncepcji chrześcijańskiej stanowiła karę za grzechy, a sam jej moment stawał się momentem sądu Bożego nad duszą. Żywot wieczny mógł być zaś albo wieczną szczęśliwością, albo wiecznym potępieniem. W starożytnym chrześcijaństwie przeważał pogodny stosunek do nieuniknionego – śmierć pojmowano jako wyzwolenie, ukojenie, wstęp do zmartwychwstania. Jedną z przyczyn takiego myślenia była tradycja Golgoty – wielkiej lekcji umierania. Głęboko ludzki lęk przed śmiercią doświadczany przez Jezusa Chrystusa w Ogrójcu oraz okrutna śmierć na krzyżu otrzymały nadprzyrodzony sens, w którym tkwiła obietnica życia wiecznego oraz zapowiedź zmartwychwstania wszystkich ludzi. Pogodnym sposobom pojmowania śmierci, charakterystycznym zarówno dla kultury helleńskiej, jak i wczesnochrześcijańskiej, przeciwstawić można wizje śmierci, które podkreślało późne średniowiecze. Wtedy to, w atmosferze grozy i lęku, uwydatniano niepewny los ludzkiej duszy i ciała wydanego po śmierci na żer robactwa. Nastrój grozy śmierci ukształtował się w duchu wypraw krzyżowych, rozwoju ascezy i mistyki, walki papiestwa z cesarstwem i zerwania z tradycjami kultury antycznej. Wiara w nieśmiertelność, zamiast być drogą do przezwyciężania biologicznego lęku przed śmiercią, potęgowała go jeszcze bardziej.
W ludzkich postawach wobec umierania zachodziła zatem pewna ewolucja, jednak każda z tych postaw była rodzajem walki z naturalnym lękiem przed śmiercią. Była to walka między rozumem, uświadamiającym sobie nieuniknioność śmierci, a uczuciowością – odczuwającą śmierć jako coś absurdalnego i buntującą się przeciwko niej. Wpływ na zmianę sposobu myślenia człowieka o śmierci wywiera obecnie tendencja do tworzenia małych, dwupokoleniowych rodzin, oraz urbanizacja, powodująca oddalenie się od natury i utrudniająca obserwowanie naturalnych procesów. Nie bez znaczenia jest też zlaicyzowana koncepcja człowieka, związana z dominacją wartości utylitarnych, rozpatrująca życie w kategoriach użyteczności społecznej. Dziś wyjątkowo trudno jest przyjąć racjonalną postawę wobec śmierci, częściej stosuje się strategię ucieczki. Nie zawsze jednak jest ona skuteczna. Rozum bywa wobec śmierci bezradny, a uczucia – sparaliżowane. Walka z lękiem egzystencjalnym to syzyfowa praca, świadcząca jednak o głębokiej wartości człowieczeństwa, które nie potrafi pogodzić się z własnym przemijaniem.